Lekkość i bezkompromisowość twórczości urodzonego w 2003 roku Olivera Gigona są znacznie istotniejsze niż gatunkowa tożsamość. Młody artysta bawi się brzmieniem i słowem z ujmującą łatwością. Pop łączy się z elementami rapu, gitarowe partie ustępują miejsca bitowym podkładom, a do tego wszystkiego brak jakichkolwiek zasad songwritingu. W muzyce Olivera Gigona dzieje się tak dużo, że już dziś trudno o cierpliwość w oczekiwaniu na jego kolejne poczynania. Jak sam twierdzi, lubi eksperymentować, nie zamierza wsadzać siebie w jakiekolwiek ramy, i zapewnia, że jeszcze nas zaskoczy. Słuchając opublikowanych dotąd numerów, w tym niesamowicie chwytliwego Sunset, nie sposób w to wątpić.
Lekkość i bezkompromisowość twórczości urodzonego w 2003 roku Olivera Gigona są znacznie istotniejsze niż gatunkowa tożsamość. Młody artysta bawi się brzmieniem i słowem z ujmującą łatwością. Pop łączy się z elementami rapu, gitarowe partie ustępują miejsca bitowym podkładom, a do tego wszystkiego brak jakichkolwiek zasad songwritingu. W muzyce Olivera Gigona dzieje się tak dużo, że już dziś trudno o cierpliwość w oczekiwaniu na jego kolejne poczynania. Jak sam twierdzi, lubi eksperymentować, nie zamierza wsadzać siebie w jakiekolwiek ramy, i zapewnia, że jeszcze nas zaskoczy. Słuchając opublikowanych dotąd numerów, w tym niesamowicie chwytliwego Sunset, nie sposób w to wątpić.